Jak PCV zabija muzykę.
Co bardziej doświadczeni zbieracze płyt gramofonowych, zwłaszcza tych starszych z lat 50. i 60., zapewne nieraz zetknęli się z niepokojącymi płowymi, matowymi przebarwieniami na powierzchni płyty. Niekiedy są to zmiany delikatne, nie mające wpływu na odsłuch krążka, czasami problematyczne uszkodzenia powodujące wyraźny szmer tudzież szum za każdym razem kiedy igła przetwornika gramofonowego przejeżdża przez zmatowione miejsce. Na płytach, które miały okazję trafić pod polskie strzechy, przebarwienia często przybierają kształt zbliżony do litery V o zaokrąglonym wierzchołku i znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie etykiety. W Internecie można znaleźć wiele rozmaitych hipotez dotyczących przyczyn tych zmian, zaczynając od zwalania winy na odtwarzanie krążków na zmieniarkach a kończąc na teoriach jakoby było to nic innego jak wbity w powierzchnię płyty brud. Nic bardziej mylnego.
Uszkodzenia, o których mowa, są powodowane przez nic innego jak tworzywa sztuczne takie jak PCV czy folia polietylenowa niskiej gęstości. Jak dokładnie te materiały niszczą płyty - nie wiem. Należałoby tutaj zasięgnąć opinii chemika. Zmatowiona powierzchnia płyty staje się bardziej szorstka, co z kolei jest bezpośrednią przyczyną szmerów i szumów przy odtwarzaniu. Być może jest to efekt ewaporacji substacji plastyfikujących, wchodzących w skład tworzywa krążka. Dzieje się to nie tylko za sprawą bezpośredniego kontaktu z niebezpiecznym polimerem - płyta przechowywana w papierowej kopercie wewnętrznej i w laminowanej okładce z względnie solidnej tektury nie jest wcale bezpieczna. Wystarczy, że stoi na stojaczku z PCV. Tylko tyle może poważnie popsuć drogocenną płytę, czego byłem naocznym świadkiem.
Nie znaczy to jednak, że przechowywanie płyty w polietylenowej folii ochronnej, czy zewnętrznej obwolucie z PCV skazuje ją na zagładę. Reakcja najwyraźniej zachodzi tylko w określonych warunkach. Do potencjalnych katalizatorów zaliczyłbym: wysoką temperaturę, wilgotność, przechowywanie płyt w nadmiernym ścisku. Wiele tak uszkodzonych krążków widziałem w Izraelu, w Internecie sporo płaczu na ten temat słychać z Australii, co może wskazywać na wpływ gorącego klimatu na powstawanie matowych plam. Z kolei te v-kształne uszkodzenia na płytach krążacych po polskim rynku używanych winyli to ewidetnie skutek przechowywania zbyt dużej ilości płyt na popularnych w PRLu drucianych stojakach.
Potencjalnie niebezpieczne dla płyt są między innymi: stojaki z PCV, wewnętrzne folie z polietylenu (takie jak stosowane przez polskie wytwórnie gdzieś do połowy lat 70.) oraz zewnętrzne okładki z PCV. Nie oznacza to, że należy się tego wszystkiego pozbywać, ale radziłbym na ostrożne przechowywanie płyt w towarzystwie wyżej wymienionych materiałów. Nie tak dawno miałem okazję przeglądać płytowe zbiory Bilioteki Uniwersytetu Łódzkiego, gdzie masa cennych, rzadkich płyt wytłoczonych w Polsce (np. Go Right Kwintetu Andrzeja Kurylewicza) jest przechowywana w oryginalnych półokrągłych folijkach od 50 lat, po kilkanaście tytułów w zamykanych, eleganckich pudłach introligatorskich. Nie widziałem na powierzchni żadnej z oglądanych płyt jakichkolwiek zmatowień.