O gramofonach Lenco wykorzystujących sławną wertykalną odmianę napędu kołowego w Internecie napisano bardzo wiele, chociaż nie wszystko. Jako posiadacz takiego gramofonu świadomy popularności wielu modeli tej marki, sądzę, że po prostu nie wypada, żeby na tym forum nie było o nich ani słowa.
Napęd o którym mowa, zadebiutował w latach 50. i z drobnymi zmianami utrzymał się w produkcji do lat 80. XX wieku. Prostota przekładni jest niemal powalająca, lecz nie na darmo mówi się o szwajcarskiej precyzji w odniesieniu do tych konstrukcji. Można się tym zauroczyć, można się też poważnie zniechęcić, nie mając podstawowego pojęcia o takiej mechanice. Każde kiwanie, szmer i luz napędu jest wzmacniany, ale za to takiej stabilności i momentu obrotowego mogą tym szwajcarskim wyrobom pozazdrościć gramofony z przeniesieniem paskowym, czy liche "direct-drive". Przyczynia się do tego również sporej mocy silnik prądu zmiennego, w ciężkim, odlewanym stelażu, zespolony ze stożkową osią napędową. Te kluczowe cechy przekładają się na muzykalność odtwarzanego dźwięku, zwłaszcza w niższych jego rejestrach.
Moja przygoda z Lenco zaczęła się na początku tego roku, kiedy stałem się właścicielem modelu
L70, wyprodukowanego w 1962 roku, osadzonego we francuskiej plincie Barthe. Sprzęt jest od nowości w Polsce i właściwie nigdy nie został odstawiony na strych. Pierwotnie była w nim zamontowana drastycznie niskiej klasy wkładka piezoelektryczna Schumann-Neurola, co było sporym mezaliansem. Gramofon wymagał wiele pracy i de facto, wciąż zdarza mi się od czasu do czasu coś w nim poprawić.
a na początku zrobiłem tyle:
1. demontaż, czyszczenie i smarowanie łożyska głównego
- resztki starego lubrykantu usunięte benzyną lakową
- inspekcja głównej płytki nylatronowej nie ujawniła uszkodzeń
- aplikacja ok. 3ml oleju 10W30
2. to samo z panewkami silnika: czyszczenie i smarowanie gęstym towotem z lat 70. produkcji czechosłowackiej; tutaj jedna z płytek nylatronowych była mocno zużyta po stronie kontaktu z łożyskiem, więc obróciłem ją stroną niezużytą; potem konieczna była regulacja panewki - 1mm luzu osi napędowej, tak jak powinnno być (inaczej pojawia się nieprzyjemne tarcie)
3. demontaż ramienia -> tu było najwięcej problemów, początkowo nie można było w ogóle zdjąć główki, która się fest zapiekła; również regulacja nacisku była zablokowana na amen - śruba regulacyjna puściła dopiero po nocy spędzonej w benzynie, łożyska kołyski zostały wyczyszczone i przesmarowane lekkim smarem litowym, niestety pierwotnie zbyt mocno skręciłem miski kołyski co zaowocowało pogięciem bardzo delikatnych wózków łożysk - potem to doginałem ręcznie (na szczęście mam dosyć smukłe paluszki), łożyska ruchu horyzontalnego przeczyszczone i przesmarowane olejem 10W30; ponadto wymieniony został przewód umaszający ramię - oryginalny był mocno powyginany; na dodatek oryginalne sprężyny odpowiadające za równoważenie masy ramienia wyciągnęły się - trzeba było dobrać odpowiednią parę (brawa dla kolekcji sprężynek kol. vinylpiotrka!)
4. usunięcie kilometra zbędnych kabli - moje Barthe Lenco miało fabrycznie przygotowaną instalacje do zamontowania przedwzmacniacza tranzystorowego, w środku wisiało mnóstwo zbędnych kabli
5. wymiana plastikowego koła napędowego na metalowe, najprawdopobniej z wczesnego L75 lub B55, wraz z całym ramieniem idlera; konieczne było szlifowanie opony tego koła. Niestety z jakiegoś powodu w tych gramofonach w latach ca 1959-1965 montowano plastikowe idlery, z oponą z jakiegoś tworzywa sztucznego (zdecydowanie nie jest to guma), która twardnieje przez lata i jedyną metodą na ten problem jest wymiana całego koła bądź dopasowanie nowej opony gumowej.
6. czyszczenie i smarowanie prowadnic przekładni prędkości (uniwersalny smar litowy), ustawienie zbieżności prędkości talerza z położeniem przekładni dla prędkości 33 1/3 rpm
7. wymiana sprężynki dociskającej idler do osi silnika (odpowiednią znalazłem we wraku Duala 1229)
8. montaż nowych kabli w główce (oryginalnie było to skonfigurowane pod mono)

Gramofonu używam z wkładką Shure M55E, najczęściej z igłą sferyczną typu N44-7, z naciskiem na płytę około 3g. W połączeniu ze tym napędem, nieważne czy słucham Buffalo Springfield, Dvoraka, czy Komedę - nie da się nie tupać. To jest pierwszorzędne boogie. Duży wpływ na brzmienie miało zespolenie mechanizmu na sztywno z plintą. Standardowo jest on zawieszony na czterech sprężynach, których regulacja i wypoziomowanie może przyprawić o chęć potłuczenia ściany gramofonem (i bardziej obawiałbym się o ścianę).
Planuję jeszcze wypróbować gramofon w połączeniu z wkładkami Bang & Olufsen SP1, Elac STS 222 oraz Shure SC35C.
Ramieniu modelu L70, które uważam za wyjątkowy twór myśli gramofoniarskiej, łączący finezyjność z prymitywizmem, planuję poświęcić osobny odcinek.



(HiFi Jahrbuch 1963/64)